a nie z innych, niezale¿nych od niego powodów. - Bo¿e, có¿ to
musi byc za sukinsyn? - wybuchneła, ale zaraz dotarło do niej, ¿e mówi o człowieku, który jest jej ojcem. 436 - Jest twardy. Nieustepliwy. Ma pieniadze i władze. - Sadze, ¿e jest strasznym draniem. - Owszem. Ale dał mi wtedy pieniadze, a potem dostawałysmy te u¿ywane rzeczy. - Cholera! Nie chcesz mi chyba powiedziec... a wiec te sukienki, które niby dostawałas w kosciele... te ubrania były po... - Po jego córce Marli. - Jego prawdziwej córce. - Ty te¿ jestes jego prawdziwa córka- powiedziała Dolly, prostujac sie nieznacznie. - Nie, mamo, nie jestem. Jestem tylko bekartem. Wstydzi sie mnie, sama to powiedziałas. Mimo wzburzenia uwa¿nie wysłuchała wszystkiego, co Dolly jej opowiedziała - o tym, jak pracowała jako kelnerka w ekskluzywnym meskim klubie i ¿e zainteresował sie nia przystojny, bogaty i ¿onaty me¿czyzna, z którym w koncu zaszła w cia¿e. Dolly wiedziała o jego dzieciach i ¿onie, która, jak mówił, wysysała z niego krew i nigdy nie zgodziłaby sie na rozwód. Dolly szybko dowiedziała sie te¿, ¿e nigdy nie znaczyła wiele dla swojego kochanka. - Ale dał mi sto tysiecy dolarów - przyznała. - A ty je przepusciłas. - ¯yłysmy z tych pieniedzy, do diabła, Kylie. - Dolly ze złoscia zgasiła papierosa w przepełnionej popielniczce. - Pewnego dnia mnie zrozumiesz. - Nigdy. Nigdy nie poło¿e uszu po sobie, udajac, ¿e mnie nie ma, tak jak ty! Kylie pobiegła do sypialni, otworzyła szafe i wyrzuciła na łó¿ko wszystkie ubrania, ubrania opatrzone metkami znanych projektantów, o jakich, choc miały ju¿ po kilka lat, inne dziewczeta w jej szkole mogły tylko marzyc. Sweterki, bluzki, spódnice, które Kylie nosiła, zawsze troche tym skrepowana, 437 bo tak bardzo ró¿niły sie o bawełnianych podkoszulków i tanich d¿insów, które jej matka kupowała w supermarketach. - Wiesz przecie¿, ¿e jestes dla mnie wszystkim - powiedziała Dolly, obejmujac córke w talii. Kylie stała, dr¿ac z gniewu, głeboko zraniona faktem, ¿e była niechcianym dzieckiem. - Ja zawsze byłam z ciebie dumna i ty te¿ powinnas byc z siebie dumna. Dziwne jest tylko, ¿e jestes taka do niej podobna... do Marli. Geny Amhurstów musza byc bardzo silne. Kylie nie chciała płakac ani u¿alac sie nad soba, postanowiła wyrównac rachunki. Ze swoim ojcem i ta rozpieszczona, uprzywilejowana przyrodnia siostra. Najpierw jednak musi sie z nimi spotkac. Aby tego dokonac, opracowała pewien plan - pierwszy z wielu. Nie zwlekała, by wprowadzic go w ¿ycie. Miała zaledwie pietnascie lat, kiedy zaczeła wymykac sie sama na miasto. W ksia¿ce telefonicznej znalazła adres firmy Amhurst Limited i pewnego dnia weszła do biur swojego ojca, gdzie elegancka