potem chwycił ją za biodra, przyciągnął do siebie i wszedł w nią głęboko,
potem głębiej i głębiej, kołysali się w szalonym rytmie, dotykali się chciwie, Bryan ujął jej twarz w dłonie, Jessica nachyliła się, znowu się całowali, roznamiętnieni, rozgorączkowani, półprzytomni. Przycisnął ją mocno do siebie, zmienił pozycję, teraz ona znalazła się pod spodem, zatonął w niej, zapomniał się bez reszty. Mógłby dla niej umrzeć. Kulminacja przyniosła mu coś więcej, coś znacznie więcej niż tylko rozkosz, ulgę, poczucie rozładowania. Wiedział, że seks może być piękny lub prymitywny, w zależności od tego, czy wynika z miłości czy tylko z RS 129 żądzy, lecz nie wiedział, że można go przeżyć w taki sposób, jakiego właśnie doznawał. Jessica wyprężyła się pod nim, krzyknęła cicho, jej głos wydawał się odbijać echem w jego sercu. Ostrożnie położył się obok, nie chcąc odsuwać się od niej nawet o milimetr, trzymał ją mocno przy sobie, czując, jak szalone bicie serca i pulsowanie krwi w żyłach zaczynają się stopniowo uspokajać. Miał wrażenie, jakby unosił się na powierzchni łagodnego, ciepłego morza, całym sobą odczuwając potężną różnicę między seksem a kochaniem się. Jessica leżała w jego objęciach, cicha i nieruchoma. Zastanawiał się, jakie myśli przelatywały przez jej głowę i czy ona też w duchu porównywała wszystko, czego zaznała do tej pory, z tym, co właśnie razem przeżyli. Czas mijał, ich ciała i umysły powoli dochodziły do siebie. Czerwona poświata zalewała pokój. Wreszcie Jessica westchnęła i poruszyła się, przytulając się mocniej. Wiedział, że pora wreszcie się odezwać. Otworzył usta, lecz zapomniał o wszystkim, zniewolony bliskością jej ciała. Do licha, wcale nie potrzebowali słów. Przygarnął ją do siebie, poczuł na wargach dotyk gorącego języka, potem poczuł go na swojej szyi, na torsie, na brzuchu, na... Znów zawładnął nim szalony głód, podsycany z każdą chwilą, znowu wszystko było uniesieniem, pulsem, rytmem, znowu świat eksplodował. Później znów leżała milcząca u jego boku. I tak minęła im ta szkarłatna, wspaniała noc, gdy istnieli tylko oni dwoje. RS 130 Gdzieś nad ranem Jessica zasnęła, a wtedy Bryan również pozwolił sobie na odpoczynek, zaś jego sny nawiedziły wizje z przeszłości oraz wizje... przyszłości, a były tak żywe, tak kolorowe, tak namacalne, że aż go obudziły. Jessica nadal spała, przytulona do jego boku. Podniósł się bardzo ostrożnie, zamierzając szybko wymknąć się z jej pokoju, gdyż zapewne nie życzyła sobie, by ktokolwiek zorientował się, co między nimi zaszło. Mimo to nie potrafił odejść, stał i przyglądał się śpiącej, mógłby tak patrzeć w nieskończoność. W końcu rozgniewał się na siebie za tę słabość i zmusił się do oderwania wzroku od Jessiki Niemożliwe przecież, żeby zakochał się w ciągu dwóch wieczorów. Wrócił do swojej sypialni, ale nie położył się do łóżka, chociaż był zmęczony, tylko wziął prysznic, ubrał się i bezszelestnie zszedł na dół. Z kuchni dobiegała cicha muzyka oraz równie cichy odgłos rozmowy, lecz Bryan nie miał ochoty z nikim się widzieć, więc niepostrzeżenie wyślizgnął się na zewnątrz.