mrocznymi oczami. Mogła się tylko domyślać, że Diaz przegląda
właśnie listę znajomych i rozważa różne możliwe scenariusze. - Wtedy myślałam jeszcze, że Pavon nazywa się Diaz - wyjaśniła. - Słyszałam niejasne plotki o niejakim Diazie, który może być zamieszany w porwania. Spodziewałam się, że jednookim an43 104 okażesz się właśnie ty, bo twoje nazwisko wydawało się być z nim jakoś powiązane. - Nic mnie z nim nie wiąże. - Słyszałam, że pracuje dla ciebie. Temperatura lodu w jego oczach spadła o kolejny stopień. - Chodzi o to - ciągnęła Milla - że aktywnie szukam informacji o tobie od jakichś dwóch lat. Mógł zadzwonić ktokolwiek. Chociaż... To dziwne. Od samego początku oferowałam pieniądze za informację. To dziwne, że dostaję nagle anonimowy telefon bez żadnej próby skasowania nagrody. - Mało kto wie, gdzie można mnie spotkać. I to mu się bardzo nie podobało. - Kto mógłby wiedzieć? - spytała. - Pewnie ten, komu sam powiedziałeś. No i ta osoba, która tobie dała cynk o spotkaniu w Guadalupe. - Nie mówiłem nikomu. To ogranicza listę możliwości. Pozostaje tylko pytanie: dlaczego? - Brian i ja myśleliśmy, że ktoś cię wrabia, ale najwyraźniej nie tędy droga. Pavon i jego kumple nie mieli pojęcia, że tam byłeś. - Brian - powiedział Diaz. - Ten facet kryjący się po drugiej stronie cmentarza? Kiwnęła głową. Więc jego też widział. - Tak, ten sam. Też pracuje dla Poszukiwaczy. Właśnie wracaliśmy razem do domu z roboty, kiedy dostałam ten telefon. an43 105 Coś się tu działo. Wyglądało to tak, jakby ktoś celowo skrzyżował ich ścieżki. Nie musiała czytać w myślach, by dostrzec, że mężczyzna zastanawia się nad tym samym. - Pomogę ci - powiedział nagle, wstając z krzesła. - Odezwę się. Wyszedł z pokoju, a po kilku sekundach kobiety usłyszały odgłos otwierania zewnętrznych drzwi. Milla i Joann spojrzały na siebie, po czym jak na komendę odwróciły się i pobiegły do okna. Schody prowadzące do biura Poszukiwaczy były puste. Parking też. Żadnych śladów mężczyzny. Milla otworzyła drzwi, nasłuchując warkotu uruchamianego silnika, ale odpowiedziała jej cisza. Wyglądało to tak, jakby Diaz rozpłynął się w powietrzu? - Przynajmniej wiem, jak wyszedł - powiedziała Milla, zdezorientowana. - Ale jak dostał się do środka? - Nie mam pojęcia - jęknęła Joann, opadając na najbliższe krzesło. - Jezu, nigdyw życiu tak się nie wystraszyłam! On tu pewnie był, kiedy przyszłam. Mógł zrobić wszystko, co tylko chciał! Milla obeszła wszystkie okna, sprawdzając, czy którekolwiek nosi ślady włamania. Nie musiała być detektywem, by stwierdzić, że okna są nienaruszone. Jakkolwiek facet tu wszedł, nie pozostawił żadnych wyraźnych śladów.